A jak dla mnie ciężko jest zestawić oba filmy. W mojej opinii podobieństwo jest jedynie pozorne. To co je łączy to absurd wojny, wymuszona i bezsensowna nienawiść pomiędzy narodami i fakt, że jedynie współpraca zwaśnionych stron, pozwoli im przeżyć.
Natomiast to co je dzieli jest znacznie głębsze: po pierwsze "Ziemia niczyja" jest klasyczną tragikomedią wojenną z jednej strony z absurdalnym poczuciem humoru, z drugiej z miażdżącym gorzkim zakończeniem, natomiast "Kukułka" jest raczej filmem obyczajowym z elementami wojenno-komediowymi.
Po drugie "Kukułka" ma pokazać coś na kształt wewnętrznej potrzeby każdego człowieka poszukiwania porozumienia z innymi ludźmi, a także to, że proste życie na łonie natury wyzwala człowieka od ideologii, które nas ograniczają. Film jest ciepły, powiedziałbym, że skandynawsko (choć rosyjski:) ) optymistyczny, daje nadzieję.
"Ziemia niczyja" pokazuje niezrozumienie pomiędzy ludźmi którzy mówią tym samym językiem. Pokazuje, że niemożliwe jest porozumienie między skrajnie zwaśnionymi stronami, bo każda z nich chce mieć ostatnie zdanie, chce być tą po której stronie jest sprawiedliwość, zawsze ktoś będzie poszkodowany i chował (lub nie) zadrę. Wykpiwa też ideę ONZ-towskich sił pokojowych. Absurd i fałsz wojny prowadzonej w "cywilizowanych warunkach", gdzie ważną rolę miały pełnić wojska niezdolne do przeciwdziałania konfliktowi zbrojnemu i mogące się mu jedynie przyglądać. Gdzie sprawiedliwymi mają być żądni taniej sensacji dziennikarze. Gdzie tak naprawdę ludzie potrzebujący pomocy zostają opuszczeni i pozostawieni w potrzebie.
Fakt, "Kukułka" jest piękna i poetycka, ale to kino zupełnie innego rodzaju.

P.S. stwierdziłem, że warto popolemizować na FW, bo w realu coraz rzadziej mamy czas na dyskusje;)
pozdro:]